Moglibyśmy zacząć w roku 1787,
kiedy osada Dąbrowa, według spisu ludności diecezji krakowskiej, liczyła 184
mieszkańców. Tylko, że to było dawno. Kraków też nie od razu zbudowano, też
kiedyś liczył (musiało tak być) 184 mieszkańców. Niewiele o nich wiemy, jeśli
wiemy cokolwiek, i nic ci pierwsi dąbrowianie i pierwsi krakowiacy nie mówią
nam o Dąbrowie i Krakowie. A precyzyjnie – nic nie mówią nam o współczesnej
Dąbrowie i dzisiejszym Krakowie.
Dlatego cofniemy się do połowy XX
wieku. Jest rok 1950, Dąbrowa Górnicza
ma 32 tysiące mieszkańców. Co ciekawe, to wówczas powstaje wyjątkowo ambitny
plan dla dąbrowskiego śródmieścia, z ratuszem, gmachem partii (takie czasy),
pałacem i blokami mieszkalnymi okalającymi wielki plac centralny z odpowiednio
zakomponowaną zielenią. Z tych zamierzeń został pałac, na początku dla
niepoznaki nazwany domem kultury i kawałek placu. A miasto dalej rosło. 15
kwietnia 1972 roku, gdy rozpoczęto budowę Huty Katowice, liczyło już ponad dwa
razy więcej – 65 tysięcy mieszkańców. Dla huty było to jednak zdecydowanie za
mało, huta potrzebowała więcej ludzi. I potrzebowała ich szybko. Dlatego
wymyślono, że miasto, które wyrośnie obok, będzie jej całkowicie
podporządkowane. Symbolem tego myślenia jest główna oś komunikacyjna z linią
tramwajową prowadzącą prosto pod bramę kombinatu. Otwarto ją 4 lutego 1977 roku.
Tego dnia Dąbrowa zostało „przecięta” torami i dwupasmowymi jezdniami. To
dobrze… dla huty. W roku 1980 pracowało w niej około 50 tysięcy ludzi, czyli
mniej więcej tyle, ilu mieszkańców (wliczając w to niemowlęta i najstarszych górali)
Dąbrowa Górnicza miała jeszcze 20 lat wcześniej. Ale jesteśmy w roku 80. Miasto ma już 141 tysięcy mieszkańców, by za
dwa lata, w roku 1982 dobrnąć do rekordowej liczby, ponad 152 tysięcy. Przy
okazji huta, bo, jak już wspomniałem ona tu decyduje, wchłania sąsiednie wsie i
miasteczka, jednak to nie ich potencjał przesądza o wzroście Dąbrowy. Więc co?
Skoro dotarliśmy na demograficzny szczyt, przystańmy na chwilę. Popatrzmy. Przez
10 lat u stóp wzgórza, na które wspinał się legendarny gołonogi pustelnik, zamieszkało
jakieś 80 tysięcy nowych dąbrowian – ponad dwa razy więcej niż było ich dekadę
wcześniej, a dekadę wcześniej, jak pamiętamy, było ich dwa razy więcej niż dwie
dekady wcześniej. Tyle że od teraz już mamy z górki. W roku 2010 doliczono się w
Dąbrowie 128 tysięcy mieszkańców, obecnie jest ok. 120 tysięcy. W hucie i na
jej potrzeby pracuje, wg najnowszych danych, mniej więcej 4 tysiące ludzi. I
tylko samochodów przybywa. W roku 2010 było ich 65 tysięcy, dziś jest już 85
tysięcy*. To ok. 30 procent więcej niż osiem lat temu.
A miasto? Wygląda
niemal dokładnie tak samo, jak w roku 1978, gdy z pokładu Sojuza 30 obserwował
je „Pierwszy Polak w Kosmosie”, Mirosław Hermaszewski. Oczywiście, powstały
nowe budynki, osiedla, kilka hipermarketów, a nawet czwarte jezioro. To jednak
za mało, by móc powiedzieć, że Dąbrowa się zmieniła. Wielka budowa z lat 70. nie miała precedensu w kolejnych latach dąbrowskiej
historii. Powiedzmy wprost – wtedy zbudowano to miasto. Dziś chcemy je
poprawić.
Dostrzegamy
brak centrum, problemy z arteriami komunikacyjnymi,
które przestały służyć dowożeniu dziesiątek tysięcy ludzi do pracy w tym samym miejscu, brak ciągłości zabudowy
śródmiejskiej, lichą estetykę ulic i osiedli, niedostatek bliskich mieszkańcom atrakcyjnych
terenów zielonych, brak śródmiejskich dróg rowerowych. Zauważamy brak więzi
społecznych, antagonizmy dzielnicowe i pokoleniowe, odpływ młodych i poczucie,
że najlepsze w dziejach Dąbrowy już było. Że miasto jest w pewnym sensie
„post”. A huta? Z czasem, zakład wokół którego urosła Dąbrowa Górnicza, a przede
wszystkim wokół którego splotły się losy tak wielu dąbrowian przestał być
„nasz”. Ważny punkt odniesienia, dąbrowskiej tożsamości oraz przedmiot dumy
mieszkańców wypadł ze zbioru wspólnych wartości.
I dlatego nie mamy wyjścia. Pisałem o tym już
wielokrotnie, powtórzę jeszcze raz - albo wykonamy ten wysiłek, razem wymyślimy
Dąbrowę na nowo, albo… Policzmy się! Wystarczy nas jeszcze?
* na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz