czwartek, 25 stycznia 2018

Życzenia na nowy rok

Trzeba to przyznać. Zamówiliśmy za mało koron i śpiewników, szwankowało nagłośnienie, brakowało podestów lub scen, dzięki którym wszyscy uczestnicy orszaku mogliby zobaczyć Heroda i jego dwór czy przyjrzeć się walce dobra ze złem. Jednego nie brakło – ponad 2 tys. dąbrowian, którzy 6 stycznia wzięli udział w pierwszym Orszaku Trzech Króli w Dąbrowie Górniczej. Co ja piszę „wzięli udział”? Powinienem przecież wyjaśnić, że długi orszak przeszedł przez centrum miasta, wstrzymując ruch na jego głównych arteriach. I nikt nie protestował. Jakby orszak miał pełne prawo do tego, by przejść, a samochody osobowe i samochody ciężarowe obowiązek, by go przepuścić.

Tydzień później tłum maturzystów wykonał poloneza przed Pałacem Kultury Zagłębia, a zaraz potem zastępy, głównie młodych ludzi, kwestowały na dąbrowskich ulicach z puszkami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Wojtki strażacy (do dziś pamiętam z elementarza „Jak Wojtek został strażakiem” i żyję w przekonaniu, że w straży pożarnej same Wojtki) ochoczo prezentowali lśniące czerwienią wozy, członkowie Inicjatywy Dąbrowskiej rozdawali gorący żurek, a niezawodne morsy wskoczyły do lodowatej Pogorii – uśmiechnięci, kolorowi ludzie, którzy, moim zdaniem, przede wszystkim lubią być razem.

Tak zaczął się nowy 2018 rok w Dąbrowie Górniczej. Piszę o tym, bo na progu nowego roku chcę Was, szanowni Czytelnicy, namówić, byście wyszli na ulice. Po to, by świętować, spacerować, biegać, jeździć rowerem. Po to, by pokazać, że potraficie być razem.

Dąbrowa Górnicza nie ma centrum z prawdziwego zdarzenia, nie powstało przed wojną, nie zbudowali go komuniści – chociaż tuż po wojnie podobno chcieli; później chcieli już tylko, by tłumy ściągane do dąbrowskich kopalń i Wielkiego Kombinatu jak najwydajniej budowały „drugą Japonię”. Główna ulica naszego miasta, przy której stoi najwięcej zabytkowych budynków, pięknie wspinająca się na południe, wygląda jak ubrany w tandetną suknię, pociągnięty krzykliwym makijażem trup starej kobiety, a porzucone przez kolejarzy dąbrowskie dworce od lat zioną smutkiem i zapachem pleśni – oczywiście mowa tylko o tych, których nieustannie restrukturyzujące się kolejowe spółki nie zdążyły zburzyć...

A jednak jeszcze nie jest za późno, by przywrócić życiową równowagę w naszym śródmieściu i dzielnicach, a tym samym zapewnić sobie odporną na zmiany przyszłość. Jak pisze Charles Montgomery*, zadanie to wymaga od nas, abyśmy zaczęli wsłuchiwać się w głos tych pierwiastków naszej osobowości, które skłaniają nas bardziej ku ciekawości, zaufaniu i współpracy.

Być może zostaliśmy zaprogramowani tak, by odczuwać wieczne niezadowolenie, ale zarazem czujemy się dobrze, gdy ze sobą współpracujemy. Odnajdźmy więc to, co w nas najlepsze, nie w samotności ogrodzonych płotami domów czy na przecinającej nasze miasto na pół DK86, lecz w ramach lokalnej wspólnoty. Niestety, źle zbudowana Dąbrowa Górnicza tkwi nadal w złych praktykach wciąż stosowanych przez planistów, inżynierów i deweloperów. Trwa w tonach betonu i kilometrach asfaltu. Jej długie istnienie przedłużają również nasze złe przyzwyczajenia. Dlatego Ci z Was, którym zależy, by powstało miasto naprawdę żywe, będą musieli walczyć o nie na dąbrowskich ulicach, w otoczeniu bałamutnych opinii wyciekających z internetu, utartych sposobów myślenia oraz stylów życia. Czasami nie trzeba wiele - wystarczy wyjść z domu, usiąść na ławce i pogadać z sąsiadem.

* Zob. Charles Montgomery, Miasto szczęśliwe. Jak zmienić nasze życie, zmieniając nasze miasta, Kraków 2015.