Udało się! Na Marsie wylądowało urządzenie stworzone przez Polaków! – krzyczał tytuł na jednym z portali internetowych. Po nowym roku ma się wwiercić w skorupę Czerwonej Planety na głębokość 5 metrów – przeczytałem dalej. Jest dobrze – pomyślałem, dumnie oczy ku niebu zwracając. Polskie chmury przewiał polski wiatr i polskie nade mną migotały gwiazdy. Nie było smogu, spalin, nie dymiły elektrownie. Tego wieczoru piękne i czyste było polskie niebo.
Trwaj chwilo, jesteś piękna! – pomyślałem. I dalejże Dynamiczną Mapę Jakości Powietrza zacząłem przeglądać. Bo jak z bajki, jasnozielona, o konturach Dąbrowy Górniczej była ta mapa. I wtedy właśnie, niczym marsjański (pardon – polski) Kret, zaczęła mi się w głowę wkręcać myśl, że to tylko krótka chwila przed burzą. I przypomniał mi się niedawno czytany artykuł. Czar prysnął.
We wspomnianym artykule profesor dr hab. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery, dyrektor Instytutu Geofizyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Komitetu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk, dowodzi, że ludzkość uruchomiła procesy, które doprowadzą do tego, że nasza planeta przestanie się nadawać do życia. Zdaniem profesora, ziemska cywilizacja zginie ok. roku 2050, a więc w następnym pokoleniu.* Karabin w nasze serce został już wycelowany, palec naciska spust. Tym karabinem jest koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze. Jeśli jej nie zatrzymamy, uruchomimy mechanizmy, nad którymi ludzkość nie będzie już w stanie zapanować. Do atmosfery zaczną się uwalniać ogromne ilości gazów cieplarnianych z materii organicznej zdeponowanej w morzach i na powierzchni naszej planety. Nastąpi wówczas proces podobny do tzw. paleoceńsko-eoceńskiego maksimum termicznego. Temperatura gwałtownie wzrośnie, oceany zaleją lądy, wyginie większość żyjących obecnie stworzeń. Podobno, by tak się stało, wystarczy podniesienie średniej temperatury na Ziemi jeszcze o jeden stopień Celsjusza.
Ratunkiem jest zaprzestanie emisji dwutlenku węgla do atmosfery, czyli spalanie paliw kopalnych. Brzmi prosto – prawda? Tyle tylko, że nasze życie oparte jest na dokładnie odwrotnym założeniu. Lubimy, po prostu lubimy... kupować więcej jedzenia niż potrzebujemy, palić w kominkach, klimatyzację i wentylację na full. Ale najbardziej lubimy rozpędzać tony żelastwa do określonej prędkości (nawet po to, by pokonać odcinek, który można przejść), po drodze zamieniając przy tym na ciepło większą część energii pochodzącej ze spalania. Najbardziej lubimy motoryzację.
Tymczasem – jak przekonuje Peter Walker – jeśli świat da się jeszcze uratować, najlepiej do tego celu użyć rowerów, które są najzdrowszym i najbardziej ekonomicznym środkiem transportu miejskiego „Gdyby globalny udział rowerów w podróżach w miastach wzrósł niewiele, z około 6 procent obecnie do 11 procent w 2030 r. i 14 procent w 2050 r., ta zmiana ograniczyłaby całkowitą emisję CO2 o 7 procent w 2030 r. oraz 11 procent w 2050 r.” – przekonuje autor książki pod wiele mówiącym tytułem „Jak rowery mogą uratować świat”.**
Tak czy inaczej, w wyobrażalnej perspektywie czekają nas zmiany, na które lepiej przygotowywać się już teraz. Z dwu możliwości wybieram tę drugą – że przed nami kolejna rewolucja, która podważy dziesięciolecia niekwestionowanej dominacji samochodów, spalania ropy naftowej i węgla.
Całkowity zakaz używania prywatnych samochodów w centrum ogłoszono niedawno w Oslo. Jeszcze dalej poszły władze Helsinek, ogłaszając, że posiadanie samochodu w tym mieście stanie się po prostu bezsensowne. Zaplanowano system „mobilności na żądanie”, który ma obejmować rowery miejskie, autonomiczne samochody, autobusy, tramwaje i inne środki transportu publicznego. Wszystkie dostępne za pomocą jednej aplikacji.
A więc to już się dzieje. Na razie lata świetlne od Polski. Ale skoro nasz Kret potrafi wwiercić się w Marsa, to może i rowerem będzie się kiedyś dało bezpiecznie przejechać z Gołonoga na Mydlice. Czego sobie, Państwu i całej naszej planecie z całego serca życzę.
* Zob. 35 stopni w cieniu. Na razie jest super, nie?, Wyborcza Na Drugą Setkę, Warszawa 2018, str. 16-18
** Peter Walker, Jak rowery mogą uratować świat, Kraków 2018, str. 118.