W połowie września po Dąbrowie
Górniczej rozeszła się wiadomość straszna – przez półtora miesiąca przejazd
kolejowy na ul. Konopnickiej będzie zamknięty z powodu budowy ronda
łączącego ul. Kolejową, Konopnickiej i Poniatowskiego. Od razu też w
internetowym obiegu pojawiły się dwie dominujące opinie na temat
zaproponowanego rozwiązania – rondo jest po to, by zwiększyć korki, albo,
w łagodniejszej formie, po to, by korki w tym rejonie pozostały takie
same. Uwadze komentatorów umykał fakt, że w wyniku wprowadzanych zmian ul.
Poniatowskiego przestanie być ślepa, że jest to pierwszy etap zapowiadanych
zmian w układzie komunikacyjnym wokół dworca Dąbrowa Górnicza Centrum
oraz że korki w tym miejscu powodują przede wszystkim zapory na
przejeździe kolejowym i tak długo, jak długo będą się co jakiś czas
zamykać, żadne rondo nic tu nie pomoże. W każdym razie, póki co, ulice
Konopnickiej, Kolejowa i Poniatowskiego są zablokowane, co z kolei
w niekorzystny sposób odbija się na ruchu w całym śródmieściu Dąbrowy
Górniczej.
Dlaczego? Otóż Dąbrowa Górnicza jaką znamy dzisiaj, nie powstała przypadkiem. Została
zaprojektowana, ponad 40 lat temu, jako niezbędny dodatek do Huty Katowice.
W zakresie transportu najważniejszy problem, z jakim zmagali się
ówcześni planiści, polegał na tym, by jak najszybciej dziesiątki tysięcy ludzi
dowieźć do kombinatu i, po skończonej pracy, jak najsprawniej odwieźć ich do
domów, a konkretnie – do bloków. Piesi, rowerzyści? A kto by się nimi
przejmował. Najważniejsza była wydajność. Przecież tysiące ton stalowej surówki
nie mogły czekać aż jakiś rowerzysta dojedzie do pracy. Skoro tak, trzeba
przyznać, że główny układ komunikacyjny z wielopasmową drogą przecinającą
miasto i szeroką linią tramwajową sprawdzał się nie najgorzej.
W XXI wieku okazało się
jednak, że większość dąbrowian nie pracuje już w Hucie Katowice
i potrzebuje dojechać także w inne miejsca. W tym celu
mieszkańcy rozpoczęli przesiadkę do samochodów. Z czasem było ich więcej
i więcej. Aż niepostrzeżenie utrwalił
się pogląd, że transport w Dąbrowie Górniczej równa się samochód. Piesi
i rowerzyści po raz kolejny znaleźli się na marginesie. Także
w dosłownym sensie. Przyjrzyjcie się Państwo tym żółto-czerwonym barierkom
z herbem miasta. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest ich za
dużo. Jednak tu nie ma mowy o przypadku – to kolorowe paskudztwo zostało
ustawione w taki sposób, by odseparować pieszych od samochodów – w interesie tych drugich. W efekcie kierowcy po Dąbrowie poruszają się czymś na podobieństwo
krótkich rynien, zachęcających do agresywnej jazdy. Odruchowo przyspieszają
(z badań wynika, że w skrajnych przypadkach nawet do
130-140 km/h), by zaraz potem hamować przed rondem lub na światłach.
Jednocześnie wzrostowi znaczenia prywatnego transportu samochodowego przez lata
towarzyszył spadek znaczenia komunikacji publicznej. Ostatnie analizy
zlecone przez urząd miejski w celu opracowania nowej polityki
transportowej potwierdzają silny trend odwrotu dąbrowian od autobusów,
tramwajów i podróżowania pociągami. Ale czy mogło być inaczej, skoro
w tym obszarze nic się nie zmieniło od czasów, kiedy w latach 70.
stworzono dąbrowską sieć transportu publicznego? Przecież tramwaje wciąż, jak
gdyby nigdy nic, ścigają się z autobusami na tej samej trasie w kierunku huty. Czy mogło być inaczej, jeżeli przez lata wydawało się, że spółki
kolejowe całą energię poświęcają na zmniejszanie ilości połączeń
i likwidację kolejnych dworców?
Dziś zamknięcie jednego przejazdu korkuje
całe miasto. Powodem jest brak alternatywy dla prywatnych samochodów.
Przesądziły o tym decyzje planistyczne podjęte w Dąbrowie Górniczej
kilkadziesiąt lat temu, kiedy inne opcje nie mogły powstać, oraz późniejsze
podporządkowanie układu komunikacyjnego z myślą o prywatnych
samochodach jako najwydajniejszym środku transportu.
Jak słusznie zauważa
Janette Sadik-Khan, autorka książki „Walka o ulice”:
„samochody nie utykają
w korkach, samochody tworzą
korek”. Dlatego jeśli chcemy, żeby w przyszłości więcej osób
przemieszczało się autobusem, pociągiem, rowerem lub pieszo, musimy już dziś
inwestować w autobusy, pociągi, rowery i lepsze ulice. Jeśli
chcemy, by w przyszłości Dąbrowa Górnicza była miastem lepiej
zorganizowanym, przyjaznym seniorom i młodzieży, bezpiecznym, musimy już
dziś pracować nad zmianą przestrzeni publicznych – na przyjazne ludziom, nie
samochodom, pozbawione barier, a nie obstawione barierkami.
* Janette Sadik-Khan i Seth
Solomonow, Walka o ulice. Jak odzyskać miasto dla ludzi, Kraków 2017, str.
185.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz