niedziela, 1 października 2017

Na kółkach, za kółkiem i na głowie

W połowie września po Dąbrowie Górniczej rozeszła się wiadomość straszna – przez półtora miesiąca przejazd kolejowy na ul. Konopnickiej będzie zamknięty z powodu budowy ronda łączącego ul. Kolejową, Konopnickiej i  Poniatowskiego. Od razu też w  internetowym obiegu pojawiły się dwie dominujące opinie na temat zaproponowanego rozwiązania – rondo jest po to, by zwiększyć korki, albo, w łagodniejszej formie, po to, by korki w tym rejonie pozostały takie same. Uwadze komentatorów umykał fakt, że w wyniku wprowadzanych zmian ul. Poniatowskiego przestanie być ślepa, że jest to pierwszy etap zapowiadanych zmian w układzie komunikacyjnym wokół dworca Dąbrowa Górnicza Centrum oraz że korki w tym miejscu powodują przede wszystkim zapory na przejeździe kolejowym i tak długo, jak długo będą się co jakiś czas zamykać, żadne rondo nic tu nie pomoże. W każdym razie, póki co, ulice Konopnickiej, Kolejowa i Poniatowskiego są zablokowane, co z kolei w niekorzystny sposób odbija się na ruchu w całym śródmieściu Dąbrowy Górniczej.

Dlaczego? Otóż Dąbrowa Górnicza jaką znamy dzisiaj, nie powstała przypadkiem. Została zaprojektowana, ponad 40 lat temu, jako niezbędny dodatek do Huty Katowice. W zakresie transportu najważniejszy problem, z jakim zmagali się ówcześni planiści, polegał na tym, by jak najszybciej dziesiątki tysięcy ludzi dowieźć do kombinatu i, po skończonej pracy, jak najsprawniej odwieźć ich do domów, a konkretnie – do bloków. Piesi, rowerzyści? A kto by się nimi przejmował. Najważniejsza była wydajność. Przecież tysiące ton stalowej surówki nie mogły czekać aż jakiś rowerzysta dojedzie do pracy. Skoro tak, trzeba przyznać, że główny układ komunikacyjny z  wielopasmową drogą przecinającą miasto i szeroką linią tramwajową sprawdzał się nie najgorzej.
W  XXI wieku okazało się jednak, że większość dąbrowian nie pracuje już w Hucie Katowice i potrzebuje dojechać także w inne miejsca. W tym celu mieszkańcy rozpoczęli przesiadkę do samochodów. Z czasem było ich więcej i więcej. Aż niepostrzeżenie utrwalił się pogląd, że transport w  Dąbrowie Górniczej równa się samochód. Piesi i rowerzyści po raz kolejny znaleźli się na marginesie. Także w dosłownym sensie. Przyjrzyjcie się Państwo tym żółto-czerwonym barierkom z herbem miasta. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest ich za dużo. Jednak tu nie ma mowy o przypadku – to kolorowe paskudztwo zostało ustawione w taki sposób, by odseparować pieszych od samochodów – w interesie tych drugich. W efekcie kierowcy po Dąbrowie poruszają się czymś na podobieństwo krótkich rynien, zachęcających do agresywnej jazdy. Odruchowo przyspieszają (z badań wynika, że w skrajnych przypadkach nawet do 130-140 km/h), by zaraz potem hamować przed rondem lub na światłach.


Jednocześnie wzrostowi znaczenia prywatnego transportu samochodowego przez lata towarzyszył spadek znaczenia komunikacji publicznej. Ostatnie analizy zlecone przez urząd miejski w celu opracowania nowej polityki transportowej potwierdzają silny trend odwrotu dąbrowian od autobusów, tramwajów i podróżowania pociągami. Ale czy mogło być inaczej, skoro w tym obszarze nic się nie zmieniło od czasów, kiedy w latach 70. stworzono dąbrowską sieć transportu publicznego? Przecież tramwaje wciąż, jak gdyby nigdy nic, ścigają się z  autobusami na tej samej trasie w kierunku huty. Czy mogło być inaczej, jeżeli przez lata wydawało się, że spółki kolejowe całą energię poświęcają na zmniejszanie ilości połączeń i likwidację kolejnych dworców?

Dziś zamknięcie jednego przejazdu korkuje całe miasto. Powodem jest brak alternatywy dla prywatnych samochodów. Przesądziły o tym decyzje planistyczne podjęte w Dąbrowie Górniczej kilkadziesiąt lat temu, kiedy inne opcje nie mogły powstać, oraz późniejsze podporządkowanie układu komunikacyjnego z myślą o prywatnych samochodach jako najwydajniejszym środku transportu. 

Jak słusznie zauważa Janette Sadik-Khan, autorka książki „Walka o  ulice”: „samochody nie utykają w korkach, samochody tworzą korek”. Dlatego jeśli chcemy, żeby w przyszłości więcej osób przemieszczało się autobusem, pociągiem, rowerem lub pieszo, musimy już dziś inwestować w  autobusy, pociągi, rowery i  lepsze ulice. Jeśli chcemy, by w przyszłości Dąbrowa Górnicza była miastem lepiej zorganizowanym, przyjaznym seniorom i młodzieży, bezpiecznym, musimy już dziś pracować nad zmianą przestrzeni publicznych – na przyjazne ludziom, nie samochodom, pozbawione barier, a nie obstawione barierkami. 

* Janette Sadik-Khan i Seth Solomonow, Walka o ulice. Jak odzyskać miasto dla ludzi, Kraków 2017, str. 185.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz