O liczbach
Od ul. Sobieskiego do ulicy Kadena-Bandrowskiego jest
około 250 metrów. Pokonanie tej odległości pieszo zajmuje 3 minuty. Od lat na
ul. 3 Maja obowiązuje zakaz parkowania. Przed 5 października 2017, kiedy
wystartował projekt „Żywa Ulica”, codziennie przestrzeń dla pieszych blokowało
tu ok. 50 samochodów (parkowały nielegalnie). Z obserwacji monitoringu wynika,
że na 3 Maja przeważają samochody przejeżdżające przez ulicę (łamiące zakaz
ruchu), samochody mieszkańców (wjeżdżające lub wyjeżdżające z bram) stanowią
zaledwie 30%. Wiosną bieżącego roku przeprowadzono ponad 150 pogłębionych
wywiadów z przedsiębiorcami z centrum Dąbrowy Górniczej. Przedstawicieli mikro-
i małych firm działających głównie przy ul. 3 Maja poproszono m.in. o odpowiedź
na pytanie, jak w przeciągu ostatnich trzech lat zmieniała się sytuacja w ich
przedsiębiorstwie. Dominowała stagnacja: 88% spośród ankietowanych nie
zwiększyło zatrudnienia, 87% nie zwiększyło zasięgu działania, 10% zmniejszyło
inwestycje, 70% utrzymało je na dotychczasowym poziomie. W innym tegorocznym
badaniu 500 mieszkańców Dąbrowy Górniczej wśród najlepiej ocenianych aspektów
jakości życia w centrum Dąbrowy Górniczej wymieniło centrum handlowe „Pogoria”
(aż 93% ocen pozytywnych). Ci sami dąbrowianie ulicę 3 Maja określali jako
wymarłą, opanowaną przez banki (w rzeczywistości stanowią one ponad 20%
wszystkich usług w parterach), oszpeconą reklamami, zapchaną samochodami,
nieprzyjazną. Najświeższe dane, zebrane jesienią br. w trakcie projektu „Żywa
Ulica” (około 200 opinii, głównie mieszkańców), potwierdziły złą ocenę ulicy
(72,7% wskazań). Jednocześnie aż 80% respondentów uznało ul. 3 Maja za
niebezpieczną (większość głosów w tej kwestii wiązało się z poczuciem
zagrożenia wynikającego z intensywnego ruchu samochodowego).
O ludziach
„Podupadłe, kiepsko utrzymane przestrzenie są
rezultatem nieinwestowania w sferę publiczną, wiążą się z brakiem wiary w
przyszłość miasta – stają się miejscami do wytrzymania, nie do doświadczania”*
- pisze Deyan Sudjic w książce „Język miast”. Zdanie to dobrze pasuje do ul. 3
Maja. Niegdysiejsza główna arteria Dąbrowy Górniczej (dziś stoi tu 9 kamienic
wpisanych do ewidencji zabytków) od lat pogrąża się w beznadziei. Do tego stanu
rzeczy w dużym stopniu przyczyniła się „modernizacja” przeprowadzona
kilkanaście lat temu. Zlikwidowano wówczas klomby z zielenią, słupkami
wydzielono pas ulicy tylko dla samochodów, co
prowokowało kierowców do rozpędzania się, zamontowano ławki w sposób
często uniemożliwiający korzystanie z nich i na koniec poustawiano znaki
zakazu, ale ich nie egzekwowano. W rezultacie 3 Maja stała się elementem
egoistycznej gry, w której interesy poszczególnych graczy (pracownicy banków
parkujący pod drzwiami od rana do zakończenia dniówki, kierowcy skracający
drogę, przedsiębiorcy bez opamiętania zapełniający reklamami witryny, elewacje
i skwery, etc.) w ogóle nie uwzględniają faktu, że ul. 3 Maja to przestrzeń
wspólna. Z tego stanu rzeczy od lat konsekwentnie korzysta pobliskie centrum
handlowe – kładka nad ul. Sobieskiego działa jak „rura od odkurzacza”
wysysająca resztki życia ze zdegradowanej przestrzeni.
O projektowaniu
W tej sytuacji zdecydowaliśmy się sięgnąć po środki
nadzwyczajne, angażując do projektowania zmian architektów i socjologów, którzy
pracują w oparciu o dane zebrane od mieszkańców podczas prototypowania. Warto
podkreślić – podstawowym zadaniem tych ludzi jest stworzenie projektu nowej,
atrakcyjnej ul. 3 Maja. Ustawianie kolorowych ławek i donic z płyt OSB czy
malowanie niebieskich pasów na jezdni daje
możliwość przyjrzenia się konsekwencjom rozwiązań przed ich realizacją w
ostatecznym kształcie. Odbywa się to w skali 1:1, w przestrzeni, która w
przyszłości zostanie zmieniona.
O obyczajach
Projektant 3 Maja, Paweł Jaworski z Fundacji
Napraw Sobie Miasto, zauważa: Gdy ludzie krzyczą: „Ja!” poprzez szyldy i
reklamy swoich sklepów lub lokali usługowych, fatalną kolorystykę elewacji
własnych budynków oraz w formie wypowiedzi zaczynających się od „Ale moim
zdaniem...”, wygłaszanych stanowczo na wszystkich spotkaniach publicznych, nie
wywołuje to szczególnego poruszenia i gwałtownych reakcji. Natomiast meble
miejskie lub wzory wymalowane na nawierzchni ulicy, które chcą się przebić
przez tę powódź egoizmu z komunikatem: „Porozmawiajmy o tym, co wspólne!”, są
kiczem, bezguściem i tandetą. Tymczasem „Żywa Ulica” to dyskusja o wzajemnym korzystaniu z przestrzeni
publicznej, której zawsze jest za mało, żeby spełnić wszystkie żądania. I to
dlatego, od samego początku, nie prowadzimy abstrakcyjnej rozmowy opartej na
atrakcyjnych wizualizacjach, ale negocjujemy proporcje pomiędzy różnymi formami
zagospodarowania ulicy, którą trzeba uratować. Bo o to tutaj, nomem omen,
chodzi.
* Deyan Sudjic, Język miast, Kraków 2017, str. 261.