czwartek, 20 grudnia 2018

Prawdziwy problem


Zdjęcie z komentarzem
Jest ich 19, ustawiono je na długości prawie 30 metrów. Jeden za drugim na łuku osiedlowej drogi, nieopodal Biedronki. Ich techniczna nazwa u-12b wskazuje, że mamy do czynienia z wytworem standaryzowanym, a zatem do bólu nudnym. A jednak, przez pewien czas te kilkanaście słupków zelektryzowało dąbrowskich internautów. Rzecz rozgrywała się na fejsbuku
i pewnie przypominałaby jedną z tych dyskusji polegających na wygłaszaniu przez kolejnych uczestników kategorycznych, nieznoszących sprzeciwu sądów (fejsbukowy standard). Stało się jednak inaczej… No więc na zdjęciu widać słupki odgradzające chodnik. Skrót perspektywiczny powoduje, że wydaje się, jakby stały tuż obok siebie, tworząc bezkresny słupkowaty ciąg (w rzeczywistości stoją w odległości 1,6 metra od siebie, dlaczego akurat tyle – wyjaśni się później). Nad zdjęciem ironiczny podpis: „Takie coś na Kasprzaka, mogli więcej słupków postawić, bo to zdecydowanie za mało”. Ot, kogoś słupki wkurzyły, wydało mu się słupków za dużo, zrobił zdjęcie, skomentował i opublikował na popularnej grupie. Domyślamy się też, że autor, pisząc o tych, co to „mogli więcej słupków postawić”, miał na myśli, rzecz jasna bezmyślnych urzędników. Wtórują mu podobnie myślący, pisząc m.in. „bogata gmina to i wydawać na idiotyzmy można...”. 

O co tu chodzi?
Dość szybko okazało się jednak, że słupki na Kasprzaka nie pojawiły się na skutek, niepodlegającej dyskusji, pasji urzędników do robienia rzeczy głupich lub potrzebnych tylko tym, którzy – w tym przypadku słupki – produkują i montują. Z kolejnych wpisów dowiedzieliśmy się, że słupki są częścią projektu zgłoszonego i opracowanego przez mieszkańców osiedla w ramach Dąbrowskiego Budżetu Partycypacyjnego. W skrócie – chodziło o to, żeby uniemożliwić samochodom łamanie przepisów i zastawianie chodnika, co powodowało, że piesi, chcąc przejść, np. do wspomnianej Biedronki, musieli korzystać z jezdni (by zrobić to skutecznie – słupki postawiono na tyle blisko, by żaden smart ani inny fiat 500 się nie wśliznął). A zatem – uwaga – zabrano samochodom prawie 30 metrów nęcącej, bo nielegalnej, łukowatej przestrzeni do parkowania. Czyn ten nie mógł zostać pominięty milczeniem. Ostrożni twierdzili, że „chodniki piękne – problem w tym, że mało kto nimi chodzi...” albo dowodzili, że miejsca dla pieszych, z powodu słupków, i tak jest za mało, by np. niepełnosprawny na wózku minął się z kobietą z wózkiem, więc lepiej było to zostawić jak było – samochodom. Inni zauważali, że „zawsze tam parkowały auta mieszkańców wieżowca 3 i 5 i jakoś przez tyle czasu nikt się nie bulwersował”. Hojni, gotowi płacić wysokie podatki na rzecz zwiększenia kadry w policji i straży miejskiej, domagali się patroli, które przez 24 godziny na dobę zajmowałyby się wystawianiem mandatów i odholowywaniem nieprawidłowo zaparkowanych samochodów. Najwięcej było jednak zwolenników prostych rozwiązań. Ci pisali, że „skoro auta tam parkowały, to znaczy, że nie miały miejsca na parkingu”. „Nie lepiej zainwestować w parking i każdy byłby zadowolony? ” albo „co się ludziom dziwić, jak nie ma parkingów... same zakazy będą” – konstatowali. Natychmiast też pojawił się postulat budowy parkingów piętrowych. Kto miałby je wybudować? Oczywiście ci sami urzędnicy, którzy stawiają słupki zamiast budować parkingi. Kosztem czego miałyby stanąć te parkingi? Rzecz jasna kosztem zieleni, na której przecież i tak, co prawda nielegalnie, ale jednak, parkują samochody. A teraz czas na cytat najszczerszy: „Nie mieszkam tam, ale takie rozwiązanie uważam za bezcelowe, bo prawdziwego problemu to nie rozwiązuje”.

Idź za pieszym
A co, jeśli „prawdziwym problemem” nie jest brak wystarczającej ilości miejsc parkingowych w bliskim sąsiedztwie naszych mieszkań? Co, jeśli przestrzeni jest na tyle mało, że prawdziwym problemem jest brak bezpiecznych chodników, miejsc, w których mogą spokojnie odpoczywać ludzie starsi, gdzie mieszkańcy mogą się spotkać, porozmawiać, gdzie bezpiecznie mogą się bawić nasze dzieci? Idź za pieszym! – postuluje Janette Sadik-Khan w książce „Walka o ulice”, wyjaśniając – „kluczem do ożywienia całych ulic i miast, które te ulice tworzą, jest uznanie chodników za wartościową przestrzeń”.* Nie tylko chodników – ale też placów, skwerów, trawników. I każdego drzewa, które rośnie pod naszymi oknami. Mieszkańcy osiedla Kasprzaka, którzy podjęli decyzję, że zabiorą samochodom trzydzieści metrów nielegalnego parkowania i oddadzą tę przestrzeń pieszym, już to wiedzą. Wiedzą też, jak ważny jest kompromis, bo nieopodal słupków zaproponowali utworzenie dziesięciu nowych miejsc parkingowych. Ostatecznie, jak czytamy w wyjaśnieniu jednej z uczestniczek konsultacji, „nie tylko chodzi o bilans miejsc parkingowych. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo pieszych i estetykę osiedla. Teraz piesi mają porządny chodnik, a kierowcy porządne i legalne miejsca parkingowe”. Skoro tak, powtórzę za autorem posta, ale już bez ironii – „Takie coś na Kasprzaka, mogli więcej słupków postawić, bo to zdecydowanie za mało”.

* Janette Sadik-Khan i Seth Solomonov, Walka o ulice. Jak odzyskać miasto dla ludzi, Kraków 2017, str. 111.